Adrian Zandberg oburzony tym, że rząd „dba o interesy właścicieli bitcoinów”?

Wypowiedź Adriana Zandberga, lidera partii „Razem” wywołała prawdziwą burzę wśród internautów obserwujących go na Twitterze. Polityk skrytykował rządową tarczę antykryzysową, ale zrobił to w taki sposób, że wskazał, jak mocno rząd zaniedbał zwykłych pracowników oraz bezrobotnych, a jak bardzo zadbał o „interesy właścicieli bitcoinów”.

O co chodzi i czego nie zrozumiał Zandberg?

Politycy mają wprawdzie wybitną tendencję do wypowiadania swojego zdania w tematach, którym nawet się nie przyjrzeli i których często, z czysto ekonomicznego i logistycznego punktu widzenia, nie rozumieją, ale wystawienie „właścicieli bitcoinów” i pokazanie ich jako „tych złych” w kontrze do biednych pracowników i pozbawionych środków do życia bezrobotnych, okazało się już być dużą przesadą.

Wypowiedź Adriana Zandberga była krótka, ale zdecydowana. Stwierdził, że tarcza antykryzysowa to kpina, a rząd przygotował grupowe zwolnienia i cięcia płac w budżetówce. Jednocześnie nie dał żadnego wsparcia bezrobotnym! Nie ma świadczeń kryzysowych! To ma być wsparcie? – pytał. To jest uderzenie w pracowników. Za to zadbali… o interesy właścicieli bitcoinów.

Sami właściciele bitcoinów z pewnością się zdziwili, bo nawet nie wiedzieli, że tarcza antykryzysowa cokolwiek o nich wspomina. Ale o co chodzi? I czego nie rozumie Andrian Zandberg?

Mianowicie, w przygotowanej tarczy antykryzysowej znalazła się postulowana od zeszłego roku prośba środowiska kryptowalutowego o to, by całkowicie i bezterminowo zwolnić osoby handlujące kryptowalutami z konieczności płacenia podatku PCC. Podatek ten doprowadziłby do ruiny setek osób, bo jego realia i zasady pobierania są zupełnie oderwane od rzeczywistości.

O co chodzi z podatkiem PCC?

PCC, czyli podatek od czynności cywilnoprawnych wymaga zgłaszania do US każdej transakcji wykonanej na każdej kryptowalucie w formie opisania jej na specjalnej, wydrukowanej wcześniej deklaracji. Deklarację tą wypełnia się i składa każdorazowo do urzędu. Problem w tym, że zamiast rozliczyć zyski rocznie czy miesięcznie – uwzględniając wszystkie wykonane transakcje, ktoś, kto handluje kryptowalutami musiałby wydrukować deklarację do każdej zawartej transakcji, a średnio wykonuje się ich od kilku do kilkudziesięciu dziennie! To jest absurd pierwszy.

W ciągu tygodnia takich deklaracji do wypisania ręcznie i zaniesienia do urzędu handlujący kryptowalutami mieliby od kilkuset do nawet kilku tysięcy, a rocznie… całe góry deklaracji papierowych, które zablokowały nie tylko urzędy skarbowe ale i parkingi plus drogi dojazdowe do tych urzędów. Logistycznie niemożliwe i nie do wykonania. Absurdem drugim jest fakt, że podatek ma być płacony od każdej transakcji tak, jakby była ona zyskiem a nie np. wymianą BTC na ETH, a potem ETH na LTC bez żadnego zysku, w celu wyłącznie posiadania innej kryptowaluty.

Adrian Zandberg najwyraźniej nie zrozumiał o co chodzi w podatku PCC dla kryptowalut i nie zdaje sobie sprawy z tego, z czym się to wiąże. Za to chętnie zestawił dbanie rządu o „interesy właścicieli bitcoinów” z biednymi pracownikami i bezrobotnymi zostawionymi bez środków do życia. Zdecydowanie cios poniżej pasa dla środowiska kryptowalutowego, ale i pokazanie kompletnej ignorancji polityka, który wypowiada się o rzeczach, którym się nawet nie przyjrzał.

Show More

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *