Obecnie coraz częściej można spotkać się z opiniami, że gospodarka kapitalistyczna jest niejako z natury kryzysogenna. W tym ujęciu, kolejne zapaści na światowych rynkach oraz spektakularne krachy giełdowe nie powinny być traktowane jako coś w rodzaju akcydentalnych zaburzeń ładu gospodarczego, lecz raczej jako po prostu jedna z faz działania systemu.
Oczywiście, jest to ujęcie dyskusyjne i ma ono zarówno zwolenników, jak i przeciwników. Tym niemniej, historia światowej gospodarki w XX stuleciu może być bez mała nazywana historią kolejnych, coraz to bardziej spektakularnych oraz niszczycielskich krachów na giełdach.
Czym jednak dokładnie jest tzw. bańka giełdowa oraz kiedy do niej dochodzi? Przyjrzyjmy się tej kwestii nieco dokładniej.
Skrócona genealogia kryzysów finansowych
Pierwszym dobrze opisanym „krachem” finansowym była tzw. Tulipomania, czyli wielka katastrofa ekonomiczna, która miała miejsce w Holandii i to jeszcze-uwaga- w XVII stuleciu. Nie był to co prawda „krach giełdowy”, ponieważ giełda w sensie właściwym jeszcze w tamtych czasach nie istniała. Tym niemniej, w Tulipomanii możemy bez trudu rozpoznać liczne rysy charakterystyczne albo wręcz konstytutywne również dla współczesnych kryzysów finansowych.
Oto wszystko zaczęło się od rosnącego popytu na uważane wówczas za dobro luksusowe tulipany, w tym zwłaszcza niektóre z ich gatunków. Popyt był tak ogromny a ceny rosły w tak niesamowitym tempie, że w krótkim czasie pojawiło się zarówno liczne grono spekulantów, jak i pomniejszych inwestorów, którzy chcieli łatwo zarobić podłączając się pod trend.
W ten sposób w przeciągu krótkiego okresu ceny tulipanów osiągnęły wręcz niebotyczne rozmiary. W pewnym momencie doszło jednak do charakterystycznego dla wszystkich „baniek” załamania, które na dziesięciolecia osłabiło holenderską gospodarką.
Dlaczego jednak odległa przecież w czasie Tulipomania ma tak istotne znacznie również dzisiaj? Było to bowiem coś w rodzaju pierwotnej wersji współczesnych kryzysów finansowych.
Cechy wspólne Tulipomani oraz współczesnych kryzysów
W XVII wiecznej Holandii doszły do wyrazu te tendencje, które również dzisiaj niemal zawsze występują przy okazji kolejnych krachów giełdowych, a mianowicie:
- 1. Całkowicie niekontrolowany oraz irracjonalny wzrost wyceny danych aktywów
- 2. Efekt „gradacji” polegający na tym, że kolejni inwestorzy starają się podłączyć pod trend, tym samym dodatkowo „pompując” kurs
- 3. Obecność spekulantów
- 4. Liczna obecność zwykłych inwestorów, nie posiadających nawet podstawowej wiedzy nt. finansów(w czasach Tulipomanii wielu obywateli wręcz wyzbywało się swego majątku po to, aby kupić cebulki tulipanów w nadziei na zbicie fortuny)
- 5. Spektakularny i zupełnie nieoczekiwany krach
Współczesne krachy na giełdach
Jeżeli chodzi o wiek XX to możemy wskazać co najmniej kilka potężnych wstrząsów na giełdach. Chyba najbardziej (nie)sławnym krachem wciąż pozostaje amerykański kryzys z pierwszej połowy poprzedniego stulecia, czyli powszechnie znany „Czarny Czwartek”. Podkreśla się, że genealogia owego kryzysu to przede wszystkim nieumiarkowany konsumpcjonizm społeczeństwa w zestawieniu z nadmiernie łatwym i niekontrolowanym dostępem do kredytów w bankach.
Nieco inaczej przedstawia się mechanizm ostatniego kryzysu z lat 2007-2008. Tutaj do powstania a następnie pęknięcia bańki przyczyniło się bowiem wiele różnych czynników, zaczynając od nieodpowiedzialnej polityki banków w USA aż po działalność, ostre cięcia stóp procentowych przez FED a także rzecz jasna działalność funduszy hedgingowych, które na bardzo skomplikowanych zasadach finansowały banki poprzez inwestycję w kredyty.
Kiedy jednak pojawiły się pierwsze negatywne prognozy, fundusze te masowo zaczęły się domagać od banków zwrotu inwestycji, co według wielu analityków stanowiło jedną z głównych racji, dla których wiele amerykańskich banków dosłownie z dnia na dzień znalazło się na skraju bankructwa.